Nigdy nie lubiłam wejścia w budynku, w którym mieszkałam.
Przez nieergonomiczną klamkę, żeby otworzyć drzwi, trzeba użyć obu rąk, a przecież niemal zawsze niesie się jakąś torbę. Do tego, schylając się po wszystkie rzeczy, które miałam do wniesienia, jedną nogą cały czas musiałam trzymać drzwi, żeby nie zatrzasnęły mi się przed nosem przez nadgorliwy samozamykacz. W chwilach totalnej niewygody w myślach powtarzałam sobie: nie lubię tych drzwi!
Zdałam sobie sprawę, że mój brak sympatii wynikał jedynie z braku wygody. A zatem, aby pojawiły się w nas pozytywne uczucia względem miejsca, warto zacząć od wygody. Tylko jak to zrobić?